sobota, 7 maja 2016

"...znowu opuszczam świat i idę do Ojca..."

(source: Pixabay)


Od dnia, w którym przyjęłam Sakrament Bierzmowania, minęło już sporo lat. Pamiętam jednak tamte chwile bardzo dobrze. Łącznie z odpowiedzią na pytanie Księdza Arcybiskupa - a był to już śp. ks. abp Tadeusz Gocłowski - w której to odpowiedzi wyznaliśmy: „Pragniemy, aby Duch Święty, którego otrzymamy, umocnił nas do mężnego wyznawania wiary i do postępowania według jej zasad”.
 
W skrytości mojego ducha marzyłam jeszcze o jednym: aby Duch Święty dał mi nieustanny głód poznawania Boga. Pragnęłam, by nigdy nie nadszedł dzień, w którym uznałabym, że nie chcę już bardziej poznawać Boga i świata z Bożej perspektywy. Podświadomie czułam lęk przed takim momentem, gdyż oznaczałby on...śmierć mojej wiary i w jakiś sposób mnie samej.
 
Te nieporadne pragnienia, których nie umiałam wtedy wyrazić słowami, zostały jednak przez Boga spełnione. Nie oznacza to jednak, że doświadczam dzięki temu samych słodyczy duchowych. Poznawać Boga – oznacza także doświadczać krzyża, bo przez Krzyż Chrystusa dokonało się nasze zbawienie. Krzyż to jednak nie ostateczność, ale etap w drodze ku Zmartwychwstaniu.
 
Poznawanie Boga powinno dokonywać się na dwóch poziomach: wiary i rozumu. Jak napisał o nich pięknie Święty Jan Paweł II w encyklice „Fides et ratio”: „Wiara i rozum są jak dwa skrzydła, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy. Sam Bóg zaszczepił w ludzkim sercu pragnienie poznania prawdy, którego ostatecznym celem jest poznanie Jego samego, aby człowiek — poznając Go i miłując — mógł dotrzeć także do pełnej prawdy o sobie”.
 
Nikt, nawet najbardziej utytułowany i uznany teolog, nie może uznać, że już wszystko wie o Panu Bogu. Razem z rozumem musi nieustannie mieć otwarte drzwi serca, by Duch Święty mógł go pociągać nie tylko do coraz to lepszego poznania Boga, ale i do coraz Jego głębszego ukochania.
 
Przykładem takiej postawy może być Apollos, którego osobę przywołuje fragment z Dziejów Apostolskich w dzisiejszej Liturgii Słowa: „Pewien Żyd, imieniem Apollos, rodem z Aleksandrii, człowiek uczony i znający świetnie Pisma, przybył do Efezu. Znał on już drogę Pańską, przemawiał z wielkim zapałem i nauczał dokładnie tego, co dotyczyło Jezusa, znając tylko chrzest Janowy. Zaczął on odważnie przemawiać w synagodze. Gdy go Pryscylla i Akwila usłyszeli, zabrali go z sobą i wyłożyli mu dokładniej drogę Bożą. A kiedy chciał wyruszyć do Achai, bracia napisali list do uczniów z poleceniem, aby go przyjęli. Gdy przybył, pomagał bardzo za łaską Bożą tym, co uwierzyli. Dzielnie uchylał twierdzenia Żydów, wykazując publicznie z Pism, że Jezus jest Mesjaszem.” (Dz 18,21-28)
 
Apollos, będąc człowiekiem uczonym, nie uniósł się dumą próbując udowodnić, że wie wszystko. Dzięki jego otwartości, Duch Święty mógł ‘połączyć’ w jego osobie zapał, zachwyt nad Dobrą Nowiną, mądrość życiową oraz uczoność. W ten sposób Apollos stał się niemal idealnym ewangelizatorem.
 
Nie ma prawdziwej i dobrej ewangelizacji bez głębokiego życia modlitwy. O modlitwie właśnie przypomina Jezus w dzisiejszej Ewangelii: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: O cokolwiek byście prosili Ojca, da wam w imię moje. Do tej pory o nic nie prosiliście w imię moje: Proście, a otrzymacie, aby radość wasza była pełna. Mówiłem wam o tych sprawach w przypowieściach. Nadchodzi godzina, kiedy już nie będę wam mówił w przypowieściach, ale całkiem otwarcie oznajmię wam o Ojcu. W owym dniu będziecie prosić w imię moje, i nie mówię, że Ja będę musiał prosić Ojca za wami. Albowiem Ojciec sam was miłuje, bo wyście Mnie umiłowali i uwierzyli, że wyszedłem od Boga. Wyszedłem od Ojca i przyszedłem na świat; znowu opuszczam świat i idę do Ojca”. (J 16,23b-28)
 
Teraz jest właśnie ten czas proszenia Boga o potrzebne dary: tak prosto, po dziecięcemu, z ufnością. Bożą radością jest udzielać hojnie łask, ale nie zawsze w taki sposób, w jaki to sobie człowiek zaplanował czy wymarzył. Czasem musi upłynąć wiele lat, by ludzkie serce zrozumiało, że otrzymało wszystko, czego potrzebowało – i to w nadmiarze. Gdy więc tak trudno zrozumieć Boże drogi, trzeba nieustannie ufać, że nie trzeba ich rozumieć, ale trzeba nimi iść, bo to najpewniejsza droga, by - śladem Jezusa - dojść do Domu Ojca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz