piątek, 20 maja 2016

"Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela..."

(source: Pixabay)
Różnie układają się ludzkie losy. Rodzina jednego z moich znajomych została pewnego dnia brutalnie wyrwana przez zawieruchę wojenną z jednego z krajów europejskich i zmuszona do emigracji na drugą półkulę, aż do Ameryki Południowej. Doświadczali dotkliwie ogromnej biedy, ale nie załamali rąk.
Ojciec rodziny najmował się różnych prac, a matka rodziny zajmowała się domem, który - według słów tegoż znajomego - zawsze był pełen pogody i radości, mimo ubóstwa. Każde z dzieci, które przyszły na świat (a w sumie narodziło się ich ośmioro) było chciane, oczekiwane i kochane. Wzrastały w atmosferze wzajemnego szacunku, zaufania, miłości. Obrały różne drogi życiowe: jeden z synów został zakonnikiem-kapłanem.
I tenże właśnie syn, pracujący wtedy w Europie, przed kolejnym wyjazdem z rodzinnego domu, w czasie uroczystej i spokojnej kolacji, spożywanej tylko w obecności rodziców zdecydował się zapytać ich: ‘Jeśli możecie, odpowiedzcie mi: Co było dla Was najważniejsze, fundamentalne w czasie tych wszystkich-ponad 50- lat Waszego małżeństwa?’

Jak sam przyznał, oczekiwał odpowiedzi ‘Miłość’. Tymczasem usłyszał jednomyślnie, w tym samym momencie wypowiedziane z wewnętrznym żarem: ‘Wiara! Bez wiary byśmy nie przetrwali. Bez wiary, że to Bóg dał nam siebie; że to Bóg nas prowadzi, choć taką trudną i krętą drogą, wytrwanie w dobrej i złej doli nie byłoby możliwe...’

Pod tymi słowami pewnie mogłoby podpisać się wiele małżeństw, zwłaszcza tych, które spędziły ze sobą wiele lat życia. Gdyby zapytać ich, jaką mają ‘receptę’ na szczęśliwe małżeństwo (co wcale nie znaczy ‘małżeństwo bez trosk’) odpowiedzi by mogły być różne: ‘Wiara, miłość, wzajemny szacunek, przebaczenie...’ Do tej listy każde małżeństwo może dopisać kolejny podpunkt.

W dzisiejszym pierwszym czytaniu św. Jakub Apostoł też dopisuje jeden z nich, który jest szczególnie aktualny zwłaszcza w małżeństwie: „Nie uskarżajcie się, bracia, jeden na drugiego, byście nie popadli pod sąd. Oto sędzia stoi przed drzwiami. Za przykład wytrwałości i cierpliwości weźcie, bracia, proroków, którzy przemawiali w imię Pańskie. Oto wychwalamy tych, co wytrwali. Słyszeliście o wytrwałości Hioba i widzieliście końcową nagrodę za nią od Pana; bo Pan pełen jest litości i miłosierdzia. Przede wszystkim, bracia moi, nie przysięgajcie ani na niebo, ani na ziemię, ani w żaden inny sposób: wasze "tak" niech będzie "tak", a "nie" niech będzie "nie", abyście nie popadli pod sąd.” (Jk 5,9-12)

Alarmujące są dane, wskazujące na zwiększającą się ilość rozwodów. A przecież przysięga małżeńska kończy się „...oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci”. Niebo całe było świadkiem tej przysięgi. I to Niebo staje się czasem potem świadkiem jej złamania.

Nie mnie oceniać. Jestem świadoma, jak bardzo skomplikowane bywają ludzkie drogi i bolesne człowiecze losy. Każde małżeństwo jest ogromnym darem dla świata i Kościoła, i zarazem ogromną tajemnicą. W Bożym zamyśle ma być ‘Kościołem Domowym’, którego członkowie wzrastają „w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi” (por. Łk 2,52)

O nierozerwalności małżeństwa przypomina też Jezus w dzisiejszej Ewangelii: „Przystąpili do Jezusa faryzeusze i chcąc Go wystawić na próbę, pytali Go, czy wolno mężowi oddalić żonę. Odpowiadając zapytał ich: "Co wam nakazał Mojżesz?" Oni rzekli: "Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i oddalić". Wówczas Jezus rzekł do nich: "Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie. Lecz na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela". (Mk 10,2-9)

Pochylam się ze czcią i głębokim szacunkiem przed tajemnicą każdego małżeństwa i rodziny. Wiele z nich ‘narodziło się’ na moich oczach: myślę tu o małżeństwach (a dziś już często i rodzinach - nieraz wielodzietnych) moich kolegów i koleżanek, przyjaciół i przyjaciółek. Tym większy mój szacunek i podziw, bo wiem, jak bardzo wymagające jest to piękne powołanie. Wiem, że istnienie szczęśliwych małżeństw i rodzin to nie bajka, nie ‘science fiction’, ale rzeczywistość. Ja sama narodziłam się w takiej rodzinie - i Bogu samemu za to dziękuję.

Jeśli jednak ktoś, czytając słowa tego komentarza, poczułby, że obraz przeze mnie nakreślony jest niepełny i miałby zarzut, że ‘piszę o czymś, na czym się tak do końca nie znam’ – ma pełne prawo tak pomyśleć i poczuć.

Moje pochylenie się ze czcią i szacunkiem nad tajemnicą powołania do życia w małżeństwie i rodzinie jest bowiem także szczególną i gorącą modlitwą: o to, bym - jeśli taka jest wola Boża - sama mogła doświadczyć tej tajemnicy przez spotkanie tego ‘Kogoś’ komu mogłabym ślubować „miłość, wierność i uczciwość małżeńską” - oraz wytrwać w tym ślubowaniu aż do śmierci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz