poniedziałek, 18 lipca 2016

"...Z czym stanę przed Panem...?"

(source: Pixabay)
Pewnego dnia, gdy jeszcze byłam uczennicą szkoły podstawowej, zorganizowano nam lekcję w Sądzie Rejonowym. Mieliśmy uczestniczyć w jednej z „lżejszych” spraw sądowych, choć trudno mi teraz dokładnie określić, w jakiej. Pamiętam owo „Proszę wstać, Sąd idzie!”- i równie dobrze pamiętam, jak przygnębiające wrażenie wywołała we mnie ta rozprawa, której byłam świadkiem.

„Jest jeden Bóg. Bóg jest Sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza, a za złe karze”. Dwie pierwsze prawdy wiary. Nauczone, zapamiętane, przypominane. Ilekroć, zwłaszcza w dzieciństwie, je wypowiadałam, przed oczyma stawał mi obraz Boga - surowego Sędziego - i lęk budził się w moim sercu. Wydawało mi się, że takiego Sędziego nic nie zadowoli i daremne są moje wszystkie starania na drodze do Nieba. Jakże to męczące... Tak musieć „zarabiać” na Niebo! Tak wytężać wszystkie swoje duchowe siły, by choć o krok zbliżyć się do tego, jakże dalekiego i niedostępnego, Boga!...

Jednak...czyż to od niedostępnego, dalekiego Boga człowiek może usłyszeć te słowa: „Ludu mój, cóżem ci uczynił? Czym ci się uprzykrzyłem? Odpowiedz Mi!” (Mi 6,3) Czyż nie tak woła zbolały Ojciec, zasmucony Tatuś, który widzi, że Dziecko wzgardziło Jego miłością? Miłujący Ojciec, zanim zacznie sądzić, najpierw przypomina i uświadamia Dziecku, jak bardzo je miłuje. I często już nawet nie trzeba kary, bo winowajca, zrozumiawszy w świetle ogromu ojcowskiej miłości swoją niewdzięczność i zło popełnionych win, gorąco za nie żałuje i przyrzeka, że będzie już odtąd lepszy.

Izrael był Narodem Wybranym: ukochanym Dzieckiem Boga. I tak, jak Ojciec troszczy się o swoje Dziecko, tak Bóg troszczył się o lud izraelski: „Otom cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli wybawiłem ciebie i posłałem przed obliczem twoim Mojżesza, Aarona i Miriam. Ludu mój, wspomnij, proszę, co zamierzał Balak, król Moabu, a co mu odpowiedział Balaam, syn Beora? Co było od Szittim do Gilgal - żebyś poznał zbawcze dzieła Pańskie.” (Mi 6, 4-5)

Bóg wyprowadził swój lud z Egiptu, przeprowadził go suchą stopą przez Morze Czerwone i przez Jordan. Zaś gdy Balak, król Moabu, bojąc się siły narodu izraelskiego, chciał, by prorok Balaam przeklął go - Bóg sam zainterweniował mówiąc do Balaama: „Nie możesz iść z nimi i nie możesz tego ludu przeklinać, albowiem jest on błogosławiony.” (Lb 22,12) Wtedy prorok Balaam mógł już tylko odpowiedzieć Balakowi: „Bóg mnie tu sprowadził, bym błogosławił: On błogosławi - ja tego zmienić nie mogę." (Lb 23, 20)

Bóg miłuje i błogosławi - a człowiek? Często nie dostrzega tej błogosławiącej ręki Boga nad sobą i Bożych oczu, uważnych na każdy jego krok, ale nie po to, by kontrolować i osądzać, ale po to, by prowadzić po właściwych ścieżkach. Nie dostrzegając tej obecności pełnej miłości - nie umie też na nią odpowiedzieć miłością. A prawdziwa miłość sama podpowiada, co należy czynić.

Niejeden z nas może zadawał Bogu pytania podobne do tych z dzisiejszej Liturgii Słowa: „Z czym stanę przed Panem, i pokłonię się Bogu wysokiemu? Czy stanę przed Nim z ofiarą całopalną, z cielętami rocznymi? Czy Pan się zadowoli tysiącami baranów, miriadami potoków oliwy? Czy trzeba, bym wydał pierworodnego mego za mój występek, owoc łona mego za grzech mojej duszy?” (Mi 6,6-7) Innymi słowy: „Co mam uczynić, Panie Boże, abyś był ze mnie zadowolony?”

A Pan Bóg odpowiada dziś bardzo wyraźnie na te nasze wątpliwości: „Powiedziano ci, człowiecze, co jest dobre. I czegoż żąda Pan od ciebie, jeśli nie pełnienia sprawiedliwości, umiłowania życzliwości i pokornego obcowania z Bogiem twoim?” (Mi 6,8) Pięknie wyraziła to - za św. Teresą z Avila - św. Teresa od Dzieciątka Jezus, która praktykowała swoją „małą drogę” miłości i przeogromnej ufności Bogu: „Jezus nie tyle patrzy na wielkość naszych czynów, ani nawet na trudności, ale na miłość, która pobudza nas do ich spełnienia”.

Codziennie w Kościele rozlega się Boże wołanie: „Zgromadźcie Mi moich umiłowanych, którzy przez ofiarę zawarli ze Mną przymierze.(...) Kto składa ofiarę dziękczynną, ten cześć Mi oddaje, a tym, którzy postępują uczciwie, ukażę Boże zbawienie”. (Ps 50, 5; 23)

Każdy z nas jest owym umiłowanym, z którym Bóg zawarł przymierze, przeprowadzając przez wody Chrztu świętego. Teraz - mamy kroczyć ku Niebu drogą miłości. Gdy spojrzymy na historię naszego życia dostrzeżemy wiele Bożych śladów Jego miłości ku nam, będących świadectwem, że Ten, który nas stworzył, ani na chwilkę nie zostawił nas samych. Wszak jest On „Bogiem z nami”. Jednak człowiek tak często ma pokusę, by wciąż na nowo domagać się od Boga cudownych znaków.

Podobne pragnienie wyrazili też uczeni w Piśmie i faryzeusze, o których opowiada dzisiejsza Ewangelia: „Nauczycielu, chcielibyśmy jakiś znak widzieć od Ciebie. Lecz On im odpowiedział: Plemię przewrotne i wiarołomne żąda znaku, ale żaden znak nie będzie mu dany, prócz znaku proroka Jonasza. Albowiem jak Jonasz był trzy dni i trzy noce we wnętrznościach wielkiej ryby, tak Syn Człowieczy będzie trzy dni i trzy noce w łonie ziemi.” (Mt 12, 38b-40)

Przyszedł dzień Wielkiego i strasznego Piątku, gdy na Kalwarii, na Krzyżu, zawisł Syn Człowieczy - niejako stając się przedziwną Bożą odpowiedzią na to dramatyczne ludzkie pytanie z księgi Proroka Micheasza: „Czy trzeba, bym wydał pierworodnego mego za mój występek, owoc łona mego za grzech mojej duszy?” (Mi 6,7b) Jezus Chrystus sam stał się Ofiarą Przebłagalną za nasze grzechy: „Lecz On się obarczył naszym cierpieniem, On dźwigał nasze boleści, a myśmy Go za skazańca uznali, chłostanego przez Boga i zdeptanego. Lecz On był przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy. Spadła Nań chłosta zbawienna dla nas, a w Jego ranach jest nasze zdrowie.” (Iz 53, 4-5)

Czy możemy pozostawać obojętni wobec tak wielkiej miłości? Bóg codziennie wzywa nas do nawrócenia, choćby tak, jak w aklamacji przed Ewangelią: „Nie zatwardzajcie dzisiaj serc waszych, lecz słuchajcie głosu Pańskiego.” (Ps 95, 8ab)

Teraz, w czasie naszej ziemskiej wędrówki, mamy w każdej chwili szansę, by oczyszczać i udoskonalać tę naszą miłość ku Temu, który nas do końca umiłował. To wzrastanie w miłości nie jest zadaniem na jutro, ale na DZIŚ. „Mówi bowiem /Pismo/: W czasie pomyślnym wysłuchałem ciebie, w dniu zbawienia przyszedłem ci z pomocą. Oto teraz czas upragniony, oto teraz dzień zbawienia.” (2 Kor 6,2)

Panie mój: spraw, abym umiała przyjmować każdy dzień i każdą chwilę, jako dar Twojej miłości i okazję, by jeszcze goręcej kochać Ciebie i bliźnich. Naucz mnie dziękować za wielkie dzieła, które dokonałeś już w moim życiu. Niech moja droga ku Tobie będzie zawsze drogą miłości, bo „za Miłość płaci się Miłością” (św. Jan od Krzyża).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz