środa, 20 lipca 2016

"...pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę...."

(fot. Agnieszka Skowrońska)
 
Był to pewien grudniowy wieczór roku 1993. Jako młoda osoba, ciekawa wszystkiego, co niecodzienne, wybrałam się na uroczystość święceń kapłańskich, które tamtego wieczoru miał przyjąć pewien zakonnik - mój katecheta ze szkoły średniej. Towarzyszył On nam, swoim uczniom, na naszej drodze poznawania Pana Boga: a trzeba przyznać, że przybliżał Go na lekcjach w sposób bardzo ciekawy. Dzięki temu każdy, na miarę swojej otwartości na przekazywane treści, mógł wzrastać nie tylko w latach, ale i w tej Bożej mądrości.

Jako uczniowie także my towarzyszyliśmy naszemu katechecie modlitwą na drodze do dnia, w którym miał stać się kapłanem. Ja jednak chciałam na własne oczy się przekonać, JAK się to stanie. W kościele znalazłam sobie dobry punkt obserwacyjny, by nie stracić nic z tego, co się miało dziać.
 
Mogłam wtedy, mając 16 lat, nie rozumieć wszystkich obrzędów liturgicznych. Jednak kiedy nowo wyświęcony ojciec stanął przy ołtarzu, aby sprawować swoją pierwszą Eucharystię - nastąpił we mnie jakiś przełom i jakieś przeogromne zadziwienie, które zdumiało mnie samą. Ujął je potem w słowa sam udzielający święceń - już śp. - Ksiądz Arcybiskup Tadeusz Gocłowski, który zwrócił się pod koniec uroczystości do ojca neoprezbitera: „Od dziś, Ojcze, kiedy będziesz wyciągał dłonie nad chlebem i winem - one naprawdę staną się Ciałem i Krwią Pańską; kiedy zaś będziesz udzielał rozgrzeszenia - to sam Chrystus będzie odpuszczał ludziom grzechy...”

Wychodząc z kościoła nie mogłam uwierzyć w to, co przecież zdawało się być tak logiczne, choć prawdziwie "nie z tego świata". No, bo jak to?! Ten, z którym można było na przerwach i po lekcjach rozmawiać o wszystkim na poważnie i na żarty...przecież człowiek, jak każdy - a...tak wielką moc otrzymał i tak wielki skarb Pan Bóg w nim złożył! To od tamtego dnia jest we mnie szczególny, wielki szacunek wobec każdego kapłana. Każdy z nich bowiem to ‘alter Christus’ – i przez każdego z nich On sam chce działać.

Każdy kapłan mógłby pewnie, opowiadając o początkach swej kapłańskiej drogi, przytoczyć dialog podobny do tego, jaki stał się udziałem Jeremiasza, a który słyszę w dzisiejszej Liturgii Słowa: „Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię, nim przyszedłeś na świat, poświęciłem cię, prorokiem dla narodów ustanowiłem cię".  I rzekłem: "Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem!". Pan zaś odpowiedział mi: "Nie mów: 'Jestem młodzieńcem', gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. Nie lękaj się ich, bo jestem z tobą, by cię chronić", mówi Pan I wyciągnąwszy rękę, dotknął Pan moich ust i rzekł mi: Oto kładę moje słowa w twoje usta.” (Jr 1,5-9)

Dlatego tak ważna jest świadomość uczestnictwa w liturgii Kościoła w otwartym sercem i z wiarą, że choć obrzędy liturgiczne dokonują się pod przewodnictwem kapłana i choć widzimy właśnie jego - to przez niego działa sam Chrystus.

W dzisiejszej Ewangelii Jezus opowiada przypowieść o ziarnie, które, w zależności od postawy ludzkiego serca, może wydać owoc: czasem mniejszy, czasem większy. Niech zawsze umiem przyjmować Słowo Boże, jako słowo pochodzące z Nieba – jako pokarm dla mojego serca. Niech wydaje ono w nim plon stokrotny.
 
A kiedy przyjdzie przypadkiem chęć krytyki – i to dodatkowo często niesłusznej - tych, których Chrystus dał jako pasterzy swojego Ludu i głosicieli Słowa – niech Duch Święty szybko przemieni to zgorzknienie czy żal w modlitwę, aby nigdy i nigdzie nie zabrakło robotników na Żniwie Pańskim.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz