środa, 27 lipca 2016

"...Twoje słowo stawało się dla mnie rozkoszą i radością serca mego..."

(source: Pixabay)
Nawrócenie. Kojarzy się często w jakimś błyskiem, jakąś iluminacją, jakimś przełomem na drodze człowieka, który pod wpływem łaski Bożej decyduje się uczynić decydujący zwrot w swoim życiu. Minęły może czasy, kiedy rezerwowano je dla wielkich grzeszników. Wiadomo bowiem, że każdy powinien się nawrócić. A nawet więcej: nawracać trzeba się nieustannie.

I to nie chodzi tylko o to, aby walczyć ze swoimi grzechami, pokonywać swoje słabości. Ale o to, aby podejmować w swojej woli, sercu, umyśle wolną decyzję o coraz większym miłowaniu Boga. Ponad wszystko i mimo wszystko.

W dzisiejszej Liturgii Słowa słyszę żale proroka Jeremiasza. On przecież nie czynił nic złego, a rozpaczliwie wołał, skarżąc się Bogu: „Biada mi, matko moja, żeś mnie porodziła, męża skargi i niezgody dla całego kraju. Nie pożyczam ani nie daję pożyczki, a wszyscy mi złorzeczą.  Ilekroć otrzymywałem Twoje słowa, pochłaniałem je, a Twoje słowo stawało się dla mnie rozkoszą i radością serca mego. Bo imię Twoje zostało wezwane nade mną, Panie, Boże Zastępów. Nigdy nie zasiadałem w wesołym gronie, by się bawić. Pod Twoją ręką siadałem samotny, bo napełniłeś mnie gniewem. Dlaczego mój ból nie ma granic, a rana moja jest nieuleczalna, niemożliwa do uzdrowienia? Jesteś więc dla mnie zupełnie jak zwodniczy strumień, niepewna woda.” (Jr 15,10;16-18)

Mocne słowa. Jeremiasz jest jednak szczery w swojej modlitwie, a to jest warunek prawdziwego dialogu z Bogiem. Bóg nie pozostawia zbolałego serca bez odpowiedzi, jeśli tylko ono naprawdę szczerze woła. Jednak jest wymagający wobec tych, których prawdziwie i mocno miłuje: „Jeśli się nawrócisz, dozwolę, byś znów stanął przede Mną. Jeśli zaś będziesz wykonywać to, co szlachetne, bez jakiejkolwiek podłości, będziesz jakby moimi ustami. Wtedy oni się zwrócą ku tobie, ty się jednak nie będziesz ku nim zwracał. Uczynię z ciebie dla tego narodu niezdobyty mur ze spiżu. Będą walczyć z tobą, lecz cię nie zwyciężą, bo Ja jestem z tobą, by cię wspomagać i uwolnić.” (Jr 15,19-20)

„Jeżeli się nawrócisz...” Czyli ‘Jeżeli całym sercem przylgniesz do mnie; jeśli mi zaufasz bezgraniczne-jak Dziecko ufa swojemu Ojcu. Jeśli złożysz swoje życie w moje dłonie i zawierzysz, że wszystko co Ci się przydarza - przechodzi najpierw przez nie...’ Prawdziwe nawrócenie to więc totalny wybór Boga. To ‘postawienie na Niego’; to zaufanie Mu bez reszty.

Podobnie jak człowiek z przypowieści, jaką słyszę w dzisiejszym fragmencie Ewangelii, który dla skarbu ukrytego w roli potrafi poświęcić swoje wszystkie dotychczasowe oszczędności, aby ją wykupić. I podobnie, jak kupiec, który dla nabycia drogocennej perły pozbywa się innych kosztowności.

Prawdziwe nawrócenie; prawdziwy wybór Boga musi być wyborem totalnym, bez półśrodków. To może wydawać się szalone: złożyć swoje życie w ręce Kogoś, kogo nie widzi się ziemskimi oczyma. Komuś, kto ukrył się w małym białym Chlebie. Kto jest, wydawało by się, tak kruchy i bezradny... A przecież w tym właśnie Chlebie ukrywa się Ten, któremu nawet wichry i jezioro są posłuszne. (por. Mt 8,27)

Gdy jednak będzie mi trudno wierzyć; gdy zagubię się w ciemnościach i gdy moja modlitwa będzie podobna do tej Jeremiaszowej- pełnej żalu i rozpaczy- wtedy Ty sam, Panie, daj mi na nowo łaskę nawrócenia i totalnego zaufania Twojej miłości. „Wszak mówi Pismo: żaden, kto wierzy w Niego, nie będzie zawstydzony.” (Rz 10,11)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz