środa, 8 czerwca 2016

"...Naprawdę Pan jest Bogiem!..."

Widok na Rzym z Awentynu
(fot. Agnieszka Skowrońska)
 
Człowiek wyjeżdżający za granicę swojej Ojczyzny w innym celu, niż turystyczny, musi liczyć się z tym, że jego życie w małym tylko stopniu będzie przypominało rzeczywistość opisywaną w przewodnikach po danym kraju. Także w przypadku Italii, w której wielu zakochało się od pierwszego wejrzenia.

Słońce, cudowny zapach kawy o poranku, lody, zabytki; do tego bujna, właściwie wiecznie zielona roślinność, życzliwi, wciąż uśmiechnięci ludzie. To faktycznie jest prawda. Bo i słońce świeci tam mocno, i kawa pachnie pięknie (choć niektórych stać tylko na to, aby delektować się samym aromatem, a nie smakiem. Ten już okazuje się często zbyt kosztowny dla polskiej kieszeni.).
 
Włosi to - faktycznie - bardzo życzliwy naród i to, co może w nich urzekać, to duża cierpliwość dla obcokrajowców, próbujących stawiać swoje pierwsze kroki w ich języku. Cieszą się z każdej udanej próby, pomagają, usiłują zrozumieć.

Tak, Włochy są faktycznie piękne. A jednak...to nie raj na ziemi. Wystarczy chwila rozmowy z Polakami po którejś z polskich Mszy, by przekonać się że - jak wszędzie na emigracji - tak i tam życie ma swoje ciemne, i niekiedy bardzo bolesne, strony. Pewnie wiele mogliby powiedzieć na ten temat duszpasterze polonijni, ale czasem i nic nie muszą mówić, bo już wystarczająco dużo mówią twarze emigrantów, zwłaszcza pogrążonych w modlitwie w którymś z ‘polskich’ kościołów. Bardzo często tylko w kościele mogą czuć się ‘u siebie’...

Moje, niezbyt długie, bo kilkuletnie tylko doświadczenie życia na obczyźnie, nie może być miarodajne. Miałam gdzie mieszkać i co jeść (choć zwłaszcza z tym ostatnim...różnie bywało). Żyłam tam w szybkim tempie i godziny każdego dnia płynęły szybciej, niż woda w bystrym górskim strumieniu. Kiedy jednak co jakiś czas zatrzymywałam się w tym ‘biegu’ i robiłam rachunek sumienia, za każdym razem widziałam z całą wyrazistością jedno: gdyby nie Boża pomoc, gdyby nie to, że Bóg sam czuwał nade mną - dawno by mnie po prostu na tej włoskiej ziemi...pochowali. Niekiedy bowiem przeciążenia tamtego czasu były zbyt silne.

Dziś dostrzegam to samo. Sama z siebie nie mogę nic. Jeśli coś w moim życiu dokonuje się dobrego, a nawet więcej: jeśli moje życie trwa i toczy się do przodu, to jest to tylko dzięki Bogu. Bo jedynie Bóg Mocny, Bóg Prawdziwy jest w stanie nieustannie dokonywać cudów swojej Opatrzności względem tych, których stworzył i umiłował. Nie są w stanie uczynić tego żadne bożki. Nie jest w stanie uczynić tego bożek pieniądz, bożek uroda, bożek znajomości...Nikt i nic. Tylko Bóg.
 
Ten sam Bóg, o którym słyszę w pierwszym czytaniu z Pierwszej Księgi Królewskiej. Prorocy Baala nie byli w stanie sprawić, by ich bożek dał znak, iż przyjął ofiarę. Za to Eliasz, który z wiarą złożył ofiarę prawdziwemu Bogu „Abrahama, Izaaka i Izraela” (por. 1 Krl 18,36) – doczekał się znaku ognia od Niego. Wtedy „cały lud to ujrzał i upadł na twarz, a potem rzekł: Naprawdę Jahwe jest Bogiem! Naprawdę Pan jest Bogiem!” (1 Krl 18,39)

Zwłaszcza daleko od rodzinnego kraju, na obczyźnie, gdzie często człowiek czuje się faktycznie jak obcy, potrzebna jest wiara i silne przylgnięcie do Boga. Ale tak naprawdę taka postawa serca potrzebna jest zawsze i wszędzie.
 
Co to oznacza w praktyce? Przylgnąć do Boga całym sercem to wypełniać z miłością Jego Prawo i przykazania. Prawo miłości i przykazania, które sam dał, jako drogowskazy, i które nigdy i nigdzie nie tracą nic ze swej aktualności.

Wzorem jest Jezus Chrystus, który w dzisiejszej Ewangelii mówi: „Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić. Zaprawdę bowiem powiadam wam: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni. Ktokolwiek więc zniósłby jedno z tych przykazań, choćby najmniejszych, i uczyłby tak ludzi, ten będzie najmniejszy w królestwie niebieskim. A kto je wypełnia i uczy wypełniać, ten będzie wielki w królestwie niebieskim.” (Mt 5, 17-19)

Pragnę więc wypełniać to Boże Prawo. Nie ze strachu przed karą, ale z miłością i wiarą, że Bóg wie, co jest dla mnie najlepsze. I że mogę wszędzie żyć pełnią życia jeśli jest ze mną On: mój Pan i Zbawca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz