czwartek, 16 czerwca 2016

"...Abba, Ojcze!..."

(source: Pixabay)
 
W roku 1991 byłam jeszcze zbyt mała, aby uczestniczyć na żywo w Światowych Dniach Młodzieży, które odbywały się na Jasnej Górze. Może i słów, które wtedy wypowiadał Jan Paweł II, tak do końca nie rozumiałam. Ale bardzo szybko nauczyłam się śpiewać: „Ty wyzwoliłeś nas, Panie, z kajdan i z samych siebie. A Chrystus stając się bratem, nauczył nas wołać do Ciebie: „Abba, Ojcze!”

Jednak dopiero teraz, po latach, odkrywam całe bogactwo owego słowa „Abba!”. A jest ono naprawdę przebogate. O tym, co oznacza, mówił Jan Paweł II w czasie jednej ze środowych audiencji: „Ewangelia św. Marka przekazała nam aramejskie słowo Abba (por. Mk 14, 36), którym Jezus podczas bolesnych chwil w Getsemani wzywał Ojca, prosząc, by oddalił od Niego kielich męki. W Ewangelii św. Mateusza znajdujemy w tym samym epizodzie tłumaczenie 'Ojcze mój' (por. Mt 26, 39; por. również w. 42), podczas gdy Łukasz zamieszcza po prostu 'Ojcze' (por. Łk 22, 42).
Aramejskie słowo, które moglibyśmy oddać we współczesnych językach jako 'tata', 'drogi tatuś', wyraża czułe przywiązanie syna. Jezus posługuje się nim w sposób oryginalny, gdy zwraca się do Boga i gdy w pełni swego dojrzałego życia, które ma się zakończyć na krzyżu, chce zwrócić uwagę na ścisłą więź łączącą Go z Ojcem również w owej dramatycznej godzinie. Słowo Abba wyraża nadzwyczajną bliskość Jezusa i Boga Ojca, głęboką więź nie mającą precedensu w religijnym świecie biblijnym i pozabiblijnym. Dzięki śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa, jedynego Syna tego Ojca, również i my - jak mówi św. Paweł - jesteśmy podniesieni do godności synów i otrzymaliśmy Ducha Świętego, który każe nam wołać 'Abba, Ojcze!' (por. Rz 8, 15; Ga 4, 6). W ten sposób to proste wyrażenie z języka dzieci, którym posługiwano się na co dzień w środowisku Jezusa, a także pośród wszystkich innych ludów, nabrało ważnego znaczenia doktrynalnego wyrażającego szczególne Boże ojcostwo w odniesieniu do Jezusa i do Jego uczniów.” (3 marca 1999)

Także i w dzisiejszej Liturgii Słowa, w antyfonie przed Ewangelią, słyszę przypomnienie: "Otrzymaliście ducha przybrania za synów, w którym wołamy: 'Abba, Ojcze'." (Rz 8,15b)

„Abba!...” Tak wołał Jezus do Swego Ojca. Tak mogę i ja wołać do Boga. Ufnie, jak dziecko. Bo przed Bogiem jestem dzieckiem, które codziennie - niezależnie, ile ma lat - uczy się chodzić (w Jego obecności), słuchać i mówić (do Niego w modlitwie); które jest słabe i często nieporadne, upadające. Gdy w sercu i ustach małego dziecka pojawia się ‘Tatusiu!’ - jest ono najczęściej wyrazem najprostszej, bezinteresownej miłości. Tej, która wszystko składa w ojcowskich dłoniach, bo ufa i wierzy, że Tatuś nie skrzywdzi, że Tatuś wie najlepiej, co dziecku potrzeba.

Z taką właśnie postawą trzeba mi stawać przed Bogiem, by wołać do Niego codziennie słowami Modlitwy Pańskiej: "Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani. Nie bądźcie podobni do nich! Albowiem wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, wpierw zanim Go poprosicie. Wy zatem tak się módlcie: Ojcze nasz, który jesteś w niebie, niech się święci imię Twoje! Niech przyjdzie królestwo Twoje; niech Twoja wola spełnia się na ziemi, tak jak i w niebie. Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj; i przebacz nam nasze winy, jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili; i nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie, ale nas zachowaj od złego" (Mt 6, 7-13).

Stając na modlitwie nie mam zachowywać się jak przemądrzały dorosły, który chciałby być mądrzejszy od Boga. Mam być jak ufne dziecko, pewne ojcowskiej miłości i tego, że Tatuś w Niebie znając moje potrzeby, postara się o ich zaspokojenie. Choć nie zawsze w sposób, który ja sobie wymarzyłam. Jednak zawsze będzie to sposób daleko więcej doskonalszy, bogatszy i piękniejszy, niż mogłabym to sobie wyobrazić moim ciasnym, ludzkim umysłem i pojąć ograniczonym ludzkim sercem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz