czwartek, 2 czerwca 2016

"...Jeśli my odmawiamy wierności, On wiary dochowuje..."

(source: Pixabay)
Przyjaźń to wielki skarb w życiu człowieka. To dar, ale także zadanie - i to dla obu stron tej relacji. Zwłaszcza, gdy koleje losu tak się potoczą, że Przyjaciele nie mogą się widywać tak często, jak by tego pragnęli.

Tak jesteśmy stworzeni, że w relacjach z innymi 'rozmawiamy' wszystkimi zmysłami: wzroku, słuchu, węchu, dotyku, smaku... Relacja przyjaźni z Kimś, kto jest daleko - w sensie geograficznym - jest jakby trudniejsza. Owszem, istnieją telefony - więc można się słyszeć... Istnieją komunikatory przekazujące obraz (choć tylko cząstkowy) - więc można się też, od biedy, zobaczyć... Ale to nie wszystko. Tak bardzo chciałoby się być bliżej...

Niektórzy z moich Najdroższych Przyjaciół to właśnie tacy, którzy mieszkają daleko. Czasem te odległości, w jakich muszę ich szukać, trzeba mi mierzyć w setkach, a czasem w tysiącach kilometrów. A choć bardzo często myślę o tych moich Przyjaciołach, bo za nimi ogromnie tęsknię, to wiem dobrze, że tej tęsknoty żadna rozmowa telefoniczna nie jest w stanie zmniejszyć ani ukoić...
Co więcej: mimo tej tęsknoty, może się zdarzyć, że w tej bardzo zabieganej codzienności - co do której wiem, że jest ona "zabiegana" po obu stronach - ta relacja zdaje się jakby rozluźniać.

Co wtedy robić? Przede wszystkim - nie pozwolić tej przyjaźni osłabnąć. Sposobów może być kilka, ale ważna jest jedna cecha: wierność. Chociażby wierność w przesyłaniu znaków pamięci w listach tradycyjnych, e-mailach czy SMS-ach. Wierność w próbach chwytania za słuchawkę telefoniczną, by móc wymienić choć raz na jakiś czas żywe słowo... Wierność i niezrażanie się przeciwnościami, przeszkodami w tym kontakcie, zaburzonym przez odległość...

Podobnie dzieje się często w relacji z Bogiem, który czasem zdaje się być tak daleki... Wierność w relacji z Nim powinna się przejawiać w modlitwie, w karmieniu się Jego Słowem i Ciałem w Eucharystii, w przestrzeganiu przykazań - ale nie z lęku, tylko z miłości... Tak powinno być - a jak jest? Zbyt dobrze wiem, że nie mogę o sobie powiedzieć, że jestem zawsze wierna...
 
Dobra Nowina jest ta, że choć ja jestem tak często niewierna, ale Bóg jest zawsze wierny. Przypomina o tym św. Paweł w Drugim Liście do Tymoteusza: "Jeśli trwamy w cierpliwości, wespół z Nim też królować będziemy. Jeśli się będziemy Go zapierali, to i On nas się zaprze. Jeśli my odmawiamy wierności, On wiary dochowuje, bo nie może się zaprzeć siebie samego..." (2 Tm 2, 12-13)

Boży "telefon" jest zawsze wolny. Bóg zawsze ma czas dla mnie. Bóg zawsze daje mi nową szansę. To dopiero jest Przyjaźń! Czy umiem ją docenić, o niej pamiętać i - co najważniejsze - sama trwać w przyjaźni z Nim (a przynajmniej się starać z całego swojego serca, całej swojej duszy, całym swoim umysłem i całą swoją mocą)?... Rachunek sumienia jasno pokazuje, że tak nie jest.
 
Jedyna nadzieja, że Boży Przyjaciel - widząc moje niedomagania w tej relacji - będzie mnie w niej wspomagał, a Boży Duch będzie "uzupełniał" miłością z Nieba braki w mojej ludzkiej miłości...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz