sobota, 29 października 2016

"...Przyjacielu, przesiądź się wyżej..."

(Source: Pixabay)
Pamiętam dobrze swoją pierwszą wyprawę kajakową sprzed ponad dwudziestu lat. Wybraliśmy się niewielką grupą przyjaciół na podbój jezior Szwajcarii Kaszubskiej. Po ponad dwugodzinnym wiosłowaniu przyszedł czas posiłku. Oczywiście, miał być on przygotowany systemem biwakowym – czyli chleb z jakimś dodatkiem (konserwa, pomidor, dżem). Wszystkie kanapki były jednakowe, choć przyrządzaliśmy je wspólnie. Nie można było powiedzieć, że któraś była lepsza czy gorsza. Nie było też lepszych albo gorszych miejsc przy stole. Po pierwsze dlatego, że stołu nie było. Po drugie zaś dlatego, bo ta wyprawa sprawiła, że byliśmy sobie równi. Każdy miał jednakowe obowiązki i prawa: jednakowo musieliśmy pracować wiosłami, więc i jednakowe było nasze prawo do posiłku. 

Do dziś pamiętam, jak ogromną radość przyniosła nam i ta wspólna praca, i to wspólne spotkanie przy wspólnym stole. Cieszyło nas, że komuś innemu smakuje kanapka którą przygotowałam i cieszyło też to, że mogę zjeść kanapkę, którą ktoś przygotował z myślą o zaspokojeniu czyjegoś głodu. Po zakończeniu posiłku podsumowaliśmy go tak z serdecznym uśmiechem: ‘Dla kogoś, kto zawsze szuka dla siebie najlepszych miejsc przy stole i najlepszych potraw – wystarczyłoby kilka godzin przebywania z nami, by się zaczął tejże postawy oduczać’.

Chyba w każdym kiedyś był...nadal jest...jakiś pierwiastek szukania dla siebie czegoś ‘naj’. Szukania potwierdzenia, że nie tylko jestem w czymś dobry czy bardzo dobry, ale że jestem ‘najlepszy’ i z tej pozycji dyktowania warunków osobom, które wydają się być w jakiś sposób poniżej w mojej prywatnej hierarchii ważności. Ludzkie oceny jednak prawie zawsze są zawodne, bo zazwyczaj sądzimy po pozorach. Ten zaś osąd nie jest, bo być nie może, miarodajny i sprawiedliwy.

Jak bardzo życiowa - i nadal aktualna - w tym kontekście jest przypowieść, którą słyszę w dzisiejszej Ewangelii: „Gdy Jezus przyszedł do domu pewnego przywódcy faryzeuszów, aby w szabat spożyć posiłek, oni Go śledzili. Potem opowiedział zaproszonym przypowieść, gdy zauważył, jak sobie pierwsze miejsca wybierali. Tak mówił do nich: Jeśli cię kto zaprosi na ucztę, nie zajmuj pierwszego miejsca, by czasem ktoś znakomitszy od ciebie nie był zaproszony przez niego. Wówczas przyjdzie ten, kto was obu zaprosił, i powie ci: Ustąp temu miejsca; i musiałbyś ze wstydem zająć ostatnie miejsce. Lecz gdy będziesz zaproszony, idź i usiądź na ostatnim miejscu. Wtedy przyjdzie gospodarz i powie ci: Przyjacielu, przesiądź się wyżej; i spotka cię zaszczyt wobec wszystkich współbiesiadników. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony.” (Łk 14,1.7-11)

Taka sytuacja nie tylko mogła się zdarzyć naprawdę. Prawdopodobnie powtarza się ona bardzo często nadal, niemal ciągle, w różnych częściach naszej planety. Gdy więc przyjdzie nam przypadkiem ochota na samowolne ocenienie siebie jako kogoś lepszego od innych – warto zreflektować tę samoocenę, by nie musieć przeżywać publicznego zawstydzenia, gdy okaże się, że pierwsze miejsce, które sobie upatrzyłam, jest już zajęte w sposób całkowicie uprawniony przez kogoś innego.

Mógłby ktoś powiedzieć: ‘To co, mam czuć się zawsze gorszy? Mam się poniżać?’ Nie. Mam po prostu być człowiekiem pokornym. A pokora to nie poniżenie, lecz świadomość własnej wartości. Świadomość swoich zalet, ale i wad. W Bożych oczach jestem bezcenna, tak jak każdy z ludzi. Mojej wartości w Bożych oczach nic nie zdoła umniejszyć. Dlatego powinnam uczyć się ciągle tak patrzyć na siebie, jak patrzy na mnie Bóg: to znaczy z miłością i wyrozumiałością. W Bożych oczach jestem kochana i piękna. Nie jestem jednak doskonała i bez skazy. Nie jestem omnibusem, który zna się na wszystkim w sposób mistrzowski. 

Największe piękno ludzkiej wspólnoty jest w jej różnorodności. Dopiero gdy nauczymy się radować zarówno swoimi darami, jak i darami, którymi zostali obdarowani moi bliźni- dostrzeżemy, że RAZEM możemy budować piękny świat. RAZEM, ubogacając się otrzymanymi talentami, staniemy się przedłużeniem ciągle pracujących (por. J 5,17) Bożych dłoni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz