czwartek, 18 sierpnia 2016

"...Przyjacielu, jakże tu wszedłeś, nie mając stroju weselnego?..."

(source: Pixabay)
Pamiętam dobrze chwile, kiedy we Włoszech słupek rtęci w termometrach za oknem podnosił się znacząco już pod koniec maja. W tamtym rejonie świata temperatury rzędu 30 stopni Celsjusza w miesiącach letnich należą do codzienności, w której trzeba nauczyć się żyć. Dla mnie osobiście było to zawsze trudne, bo spacerując po mieście np. takim, jak Rzym, miałam wrażenie przebywania w nagrzanym piekarniku. Trudno było wtedy oddychać, a i pragnienie stawało się jakby większe i trudne do ugaszenia. Każda dodatkowa sztuka odzieży zdawała się krępować niby pancerz i grzać jak stalowa blacha. Stąd - skądinąd naturalna i zrozumiała - przemożna wręcz chęć posiadania jak najlżejszego ubioru.

Prawdziwą ochłodę w tych włoskich upałach stanowiły kościoły. Najczęściej wiekowe, w swoich murach pozwalały odetchnąć miłym chłodem. Jednak...zbyt skąpo ubrany przechodzień nie mógł wejść do nich łatwo. Przed wieloma kościołami ustawione były tablice przypominające, że osobom w stroju zbyt plażowym wstęp wzbroniony. Przed niektórymi kościołami bądź bazylikami spotkać można było nawet ‘strażników’, którzy zwracali baczną uwagę na ubiór tych, którzy szykowali się do wejścia. W razie niestosowności tegoż ubioru – zalecali zakrycie zbyt odkrytych części ciała. Jeśli komuś to się nie podobało - musiał zrezygnować z wejścia do kościoła. Nie pomagało tłumaczenie, że ‘myśmy tylko chcieli zobaczyć, zwiedzić...’ Strażnicy byli uprzejmi, ale stanowczy. Kościół to świątynia, miejsce kultu, Dom Boży. Jako takiemu należy mu się szacunek - nie tylko przez odpowiednie zachowanie, ale i przez strój.

Myśląc więc - zwłaszcza w niedziele i święta - o pójściu na Eucharystię, albo i nawet w tygodniu planując choć wejście do kościoła - musiałam uważnie dobierać poszczególne części mojego ubrania, przypominając sobie na spotkanie z KIM i GDZIE idę. Swoją drogą - dobrze, że już i w Polsce coraz śmielej przypomina się, zwłaszcza latem, o konieczności godnego stroju w miejscach sakralnych. Przykre jedynie, że trzeba o tym przypominać...

Takie refleksje sprzed szafy z ubraniami w pewien sposób mogą korespondować z fragmentem Ewangelii, który Kościół proponuje na dziś: „Królestwo niebieskie podobne jest do króla, który wyprawił ucztę weselną swemu synowi. Posłał więc swoje sługi, żeby zaproszonych zwołali na ucztę, lecz ci nie chcieli przyjść.(...) Wtedy rzekł swoim sługom: «Uczta wprawdzie jest gotowa, lecz zaproszeni nie byli jej godni. Idźcie więc na rozstajne drogi i zaproście na ucztę wszystkich, których spotkacie». Słudzy ci wyszli na drogi i sprowadzili wszystkich, których napotkali: złych i dobrych. I sala zapełniła się biesiadnikami. Wszedł król, żeby się przypatrzyć biesiadnikom, i zauważył tam człowieka nie ubranego w strój weselny. Rzekł do niego: «Przyjacielu, jakże tu wszedłeś nie mając stroju weselnego?» Lecz on oniemiał. Wtedy król rzekł sługom: «Zwiążcie mu ręce i nogi i wyrzućcie go na zewnątrz w ciemności. Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów». Bo wielu jest powołanych, lecz mało wybranych”. (Mt 22,2-3; 8-14)

Strój w kościele nie jest rzeczą błahą. Zwłaszcza w czasie Eucharystii, która jest ofiarą i ucztą. Jest realnym spotkaniem z Jezusem, prawdziwym Bogiem, który karmi swój lud Swym Słowem i Ciałem. Jest to spotkanie ważniejsze, niż wszystkie uczty i bankiety świata razem wzięte. Nie można ich nawet zresztą porównywać. Stąd bardzo smuci fakt, że ubiór wielu w kościele często odbiega od miana eleganckiego, a w ostatnich latach ma już nawet niewiele wspólnego z przyzwoitością.

Dzisiejsza Ewangelia jednak przez wspomnienie stroju weselnego chce zwrócić uwagę na jeszcze inną - fundamentalną - sprawę. Bóg ogarnia swoim miłującym spojrzeniem całego człowieka. Ze szczególną uwagą patrzy jednak w serce. Może to i dobrze, że każdy człowiek tajemnicę stanu swojej duszy nosi ukrytą dla ludzkich oczu. Jednak przed Bogiem jej ukryć nie można. Także więc i ja muszę właściwie codziennie podążać za spojrzeniem oczu Boga i pytać samą siebie: Czy moje serce jest odziane w szatę łaski uświęcającej; gotowe na spotkanie z Chrystusem w Komunii Świętej?

Panie, proszę Cię, bym nigdy nie zapominała o tym, że choć pozwalasz mi stawać przed Tobą taka, jaka jestem, ze wszystkimi słabościami, grzechami – jednak pragniesz, aby w moim sercu nigdy nie gasła Twoja łaska. Pomóż mi w niej trwać na co dzień. A gdy zdarzy się nieszczęście grzechu ciężkiego – daj mi łaskę nawrócenia i powrotu do Ciebie przez Sakrament Pojednania.
Kiedy zaś nadejdzie kres mojego ziemskiego życia – daj mi łaskę dobrej śmierci, czyli takiej, która jest bramą do wiecznej Uczty w Twoim Królestwie. Amen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz