poniedziałek, 7 listopada 2016

"...Przymnóż nam wiary..."


(fot. Agnieszka Skowrońska)
Gdy miałam 10 lat, przyszło mi jakiś czas spędzić w szpitalu. W pewne sobotnie popołudnie w odwiedziny do małych pacjentów przyszedł jeden z lekarzy, zresztą najbardziej przez nas lubiany. Przyszedł zapytać się o nasze samopoczucie oraz o to, czy czegoś nam nie potrzeba. Ponieważ było to kilka tygodni po mojej Pierwszej Komunii Świętej, a wtedy odwiedziny kapelana na oddziale dziecięcym nie należały do codzienności, dlatego zapytałam lekarza z całą bezpośredniością: „Czy mógłby tu przyjść ksiądz?” I wtedy z sąsiedniego łóżka odezwał się dziecięcy głosik jednej z małych towarzyszek chorobowej niedoli: „Ksiądz? A do czego służy ksiądz?” 

Wszyscy pewnie wiemy, nie tyle do czego, ale KOMU służy ksiądz. Żyjąc we wspólnocie Kościoła zetknęliśmy się z wieloma kapłanami. Na podstawie tych spotkań i obserwacji być może mamy jakieś swoje wyobrażenia i pragnienia, jaki powinien być kapłan. Na ten temat powstała już niejedna - bardziej, lub mniej oficjalna - ankieta, artykuł, książka. O tym niekiedy dyskutujemy w gronie rodziny, sąsiadów, znajomych, a nawet nieznajomych.  

Zazwyczaj stawiamy kapłanom wysokie wymagania. Tak, jak anonimowa autorka pewnego wiersza, zamieszczonego w książce ks. Piotra Pawlukiewicza „Porozmawiajmy spokojnie o... księżach”:
 
Czyż ksiądz nie powinien być…
człowiekiem, który bił się z Bogiem,
źródłem uświęcenia,
grzesznikiem, któremu Bóg przebaczył
panem swoich pragnień,
sługą nieśmiałych i prawych,
nie uniżonym wobec możnych
lecz pochylającym się nad biednymi
uczniem swojego Pana
przewodnikiem swej owczarni
żebrakiem o hojnych rękach
nosicielem niezliczonych darów
matką niosącą pociechę chorym
z mądrością wieku i ufnością dziecka
dążącym wzwyż, lecz mocno stojącym na ziemi
Stworzonym do radości, znającym cierpienie
dalekim od wszelkiej zazdrości, jasnowidzącym
szczerym w swej mowie
przyjacielem pokoju
wrogiem bezwładu
na zawsze wiernym
.............................
Tak innym ode mnie! 

Autor listu do Hebrajczyków przypomina nam, że „Każdy bowiem arcykapłan z ludzi brany, dla ludzi bywa ustanawiany w sprawach odnoszących się do Boga, aby składał dary i ofiary za grzechy.”( Hbr 5,1) To samo tyczy się każdego kapłana wszystkich czasów. Z ludzi jest brany-i dla ludzi ustanawiany. Z ludzi-czyli z naszych rodzin; dla ludzi- dla wielkiej Rodziny Kościoła. Stawiając kapłanom wymagania czynimy słusznie. Bowiem w ich zwyczajnych dłoniach i sercach spoczywa wielki skarb: Chrystusowe Kapłaństwo. Przepięknie ujął ten „dar i tajemnicę” ksiądz Jan Twardowski, zwracając się w czasie pewnej mszy prymicyjnej do nowo wyświęconego kapłana: "Twoje kapłaństwo, księże neoprezbiterze, jest czymś tak świętym i niezwykłym, że ty sam ucałuj swoje ręce" (za: ks. P. Pawlukiewicz „Porozmawiajmy spokojnie o...księżach”, Warszawa 1997 ).

Jakie powinny być więc te kruche ręce, niosące tak wielki skarb? Jakie powinno być kapłańskie serce? Jaki powinien być kapłan? Odpowiedź znajdziemy w dzisiejszej Liturgii Słowa, zwłaszcza w pierwszym czytaniu-z listu św. Pawła Apostoła do Tytusa: „Biskup bowiem winien być, jako włodarz Boży, człowiekiem nienagannym, niezarozumiałym, nieskłonnym do gniewu, nieskorym do pijaństwa i awantur, nie chciwym brudnego zysku, lecz gościnnym, miłującym dobro, rozsądnym, sprawiedliwym, pobożnym, powściągliwym, przestrzegającym niezawodnej wykładni nauki, aby przekazując zdrową naukę, mógł udzielać upomnień i przekonywać opornych.” (Tt 1,7-9) 

W pierwszych gminach chrześcijańskich zwierzchników i pasterzy nazywano zamiennie „presbyteori” (stąd dziś - prezbiter) i „episkopoi” (dziś - biskup). Tak więc, według słów św. Pawła, ten, który ma udział w kapłaństwie Chrystusowym musi spełniać wysokie wymagania. Potwierdza tę prawdę także Psalmista, pytając: „Kto wstąpi na górę Pana, kto stanie w Jego świętym miejscu? Człowiek rąk nieskalanych i czystego serca, który nie skłonił swej duszy ku marnościom” (Ps 24, 3-4) Każdego dnia kapłan, przystępując do sprawowania Najświętszej Ofiary, wstępuje na Górę Pana. I w sercu każdego kapłana świadomość tego, w czym uczestniczy, powinna budzić pragnienie wielkiej czystości serca. 

Stare łacińskie przysłowie mówi: „Verba docent- exempla trahunt” czyli „Słowa uczą - przykłady pociągają”.  Dzisiejszy świat potrzebuje kapłanów, którzy będą prawdziwymi świadkami wiary. Jeśli wierni widzą w kapłanie rozmodlonego, głębokiego duchowo przewodnika na drodze ku Niebu, który nie tylko naucza, jak żyć, ale swoim życiem potwierdza to, czego naucza – wtedy z większym zaufaniem poddają się jego duchowemu kierownictwu. Do tych prawdziwych świadków Ewangelii płyną wtedy z ludzkich serc, najczęściej bezgłośnie, przepiękne słowa dzisiejszej aklamacji przed Ewangelią: „Jawicie się jako źródła światła w świecie, trzymając się mocno Słowa Życia.” (Flp 2, 15-16)

Czy jednak owe wysokie wymagania, o których słyszymy w Liście do Tytusa, powinny być stawiane tylko i wyłącznie kapłanom? Oczywiście, nie tylko. Za swój program życiowy powinien je przyjąć każdy z nas. Łagodność, abstynencja i powściągliwość w życiu codziennym, gościnność, umiłowanie dobra, rozsądek, sprawiedliwość, pobożność. Można odnieść wrażenie, zwłaszcza w dzisiejszym świecie, że to opis jakiejś nierealnej rzeczywistości i projekcja marzeń nie do spełnienia. A jest dokładnie odwrotnie. To recepta na to, by człowiek naprawdę stawał się CZŁOWIEKIEM - stworzonym przecież na obraz i podobieństwo Boże.

A jednak...tak często ludzka słabość zwycięża. Różne bywają upadki: jedne mniej, inne bardziej widoczne. Każdy grzech jest raną zadaną Kościołowi. Jest On zaprawdę „świętym Kościołem grzeszników”. 

"Jezus powiedział do swoich uczniów: Niepodobna, żeby nie przyszły zgorszenia; lecz biada temu, przez którego przychodzą. Byłoby lepiej dla niego, gdyby kamień młyński zawieszono mu u szyi i wrzucono go w morze, niż żeby miał być powodem grzechu jednego z tych małych. Uważajcie na siebie. Jeśli brat twój zawini, upomnij go; i jeśli żałuje, przebacz mu. I jeśliby siedem razy na dzień zawinił przeciw tobie i siedem razy zwróciłby się do ciebie, mówiąc: <żałuję tego>, przebacz mu.” (Łk 17, 1-6) Trzeba tu wielkiej delikatności, miłości i roztropności, my zaś często zamiast tego bezlitośnie osądzamy, zapominając, jak bardzo aktualne są inne słowa św. Pawła Apostoła: „Niech przeto ten, komu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł.” (1 Kor 10,12)

„Apostołowie prosili Pana: Przymnóż nam wiary. Pan rzekł: Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze, a byłaby wam posłuszna.”(Łk 17,5-6) Każdy z nas ma starać się być świadkiem Jezusa Chrystusa w świecie. Nie tyle może samymi słowami, co raczej czynami- jasnymi i prześwietlonymi Bożą nauką. 

Aby być wiarygodnym świadkiem- trzeba najpierw mocno uwierzyć w Boga, a jeszcze bardziej zawierzyć Bogu. Dlatego z naszych serc powinna codziennie płynąć owa modlitwa: „Panie, przymnóż nam wiary...” Bądźmy pewni, że Pan spełni tę ufną prośbę. A wtedy doświadczymy, że i o nas nie tylko ludzie, ale przede wszystkim Bóg będzie mógł powiedzieć: „Jawicie się jako źródła światła w świecie...” A świat bardzo potrzebuje światła: nie tego ulotnego i nietrwałego, ale pięknego odblasku jedynego i niegasnącego światła Jezusa, który jest Światłością Świata.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz