piątek, 11 listopada 2016

"..czuwajcie i bądźcie gotowi..."


(Source: Pixabay)
Kiedyś lubiłam planować i to na wiele miesięcy do przodu. Wakacje planowałam z wyprzedzeniem przynajmniej półrocznym. Ważniejsze wydarzenia osobiste i studencko-zawodowe musiały znaleźć się w kalendarzu również o kilka miesięcy wcześniej. Zapisując kolejne kartki w terminarzu mówiłam sama do siebie ‘To wynika z tego... a to jest konsekwencją tego...’ Jaka ja byłam dumna, że umiem wszystko tak zaplanować, przewidzieć, połączyć – jak jubiler łączy misterne ogniwa łańcuszka w jedną cenną całość! Pochłonięta planami, nie brałam pod uwagę wielu rzeczy, skupiona na celu, niby myśliwy na strzale do zwierzyny. Wśród tych ‘wielu rzeczy’ starczy wymienić tylko jedną, ale najbardziej prozaiczną. Tę, że...najzwyczajniej w świecie...jutra może nie być!

To nie jest jakaś ponura bajka, ani apokaliptyczne opowiadania. Wystarczy przypomnieć sobie słowa Jezusa, który przypominał, że Dzień Sądu Ostatecznego może nadejść w każdej chwili: „Lecz o dniu owym i godzinie nikt nie wie, nawet aniołowie niebiescy, tylko sam Ojciec.” (Mt 24,36)

Kontynuacją myśli, zawartej w powyższym zdaniu są te słowa, które słyszę w dzisiejszej Ewangelii: „Jezus powiedział do swoich uczniów: „Jak działo się za dni Noego, tak będzie również za dni Syna Człowieczego: jedli i pili, żenili się i za mąż wychodziły aż do dnia, kiedy Noe wszedł do arki; nagle przyszedł potop i wygubił wszystkich. Podobnie jak działo się za czasów Lota: jedli i pili, kupowali i sprzedawali, sadzili i budowali, lecz w dniu, kiedy Lot wyszedł z Sodomy, spadł z nieba deszcz ognia i siarki i wygubił wszystkich; tak samo będzie w dniu, kiedy Syn Człowieczy się objawi. W owym dniu kto będzie na dachu, a jego rzeczy w mieszkaniu, niech nie schodzi, by je zabrać; a kto na polu, niech również nie wraca do siebie. Przypomnijcie sobie żonę Lota. Kto będzie się starał zachować swoje życie, straci je; a kto je straci, zachowa je. Powiadam wam: Tej nocy dwóch będzie na jednym posłaniu: jeden będzie wzięty, a drugi zostawiony. Dwie będą mleć razem: jedna będzie wzięta, a druga zostawiona”. (Łk 17,26-35)

Jezus nie mówi tego, aby straszyć bądź wywoływać panikę, ale by zwrócić uwagę zabieganego wśród codziennych spraw człowieka na to, że na owym zabieganiu świat się nie kończy. Natomiast, gdy człowiek ‘utonie’ w tymże zabieganiu, to koniec świata może być dla niego podwójnie bolesny. Owszem, to zabieganie, codzienne staranie jest potrzebne, ale w dniu ostatecznym trzeba będzie i tak wszystko zostawić, gdyż świat i jego sprawy znajdą się już w zupełnie innej perspektywie.

Jeśli ludzkie serce jest przez całe życie wypełnione tylko tym, co materialne, przemijające – to w dniu ostatecznym okaże się, że to nie wystarczy. Trzeba więc gromadzić sobie nieustannie bogactwa nieprzemijające. Bogactwem nie tylko na dzień Sądu, ale i na każdy dzień jest wiara i trwanie w nauce Chrystusa. 

Poucza o tym święty Jan Apostoł w swoim Drugim Liście, który adresuje do jednej z gmin chrześcijańskich: „Wybrana Pani, ucieszyłem się bardzo, że znalazłem wśród twych dzieci takie, które postępują według prawdy, zgodnie z przykazaniem, jakie otrzymaliśmy od Ojca. A teraz proszę cię, Pani, abyśmy się wzajemnie miłowali. A pisząc to nie głoszę nowego przykazania, lecz to, które mieliśmy od początku. Miłość zaś polega na tym, abyśmy postępowali według Jego przykazań. Jest to przykazanie, o jakim słyszeliście od początku, że według niego macie postępować. Wielu bowiem pojawiło się na świecie zwodzicieli, którzy nie uznają, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele ludzkim. Taki jest zwodzicielem i Antychrystem. Uważajcie na siebie, abyście nie utracili tego, coście zdobyli pracą, lecz żebyście otrzymali pełną zapłatę. Każdy, kto wybiega zbytnio naprzód, a nie trwa w nauce Chrystusa, ten nie ma Boga. Kto trwa w nauce Chrystusa, ten ma i Ojca, i Syna.” (2 J 4-9)

Trwanie w nauce Chrystusa jest kapitałem nieprzemijającym na wieczność. Nie jest dodatkiem do życia, ale jego esencją. Miłość to postępowanie według Bożych przykazań. Kto stara się żyć miłością i nauką Chrystusa ten nie musi z drżącym z lęku sercem oczekiwać końca świata. Dla tego bowiem kto kocha oczekiwanie na powtórne przyjście Chrystusa w ludzkim ciele przy końcu czasów dłuży się i nie ustaje on w wołaniu: „Przyjdź, Panie Jezu! Marana tha!”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz